Szłam sobie dziś przez las ja samotna wilczyca.No samotna to może przez chwilę bo zaraz przybiegł mój
partner.Szukaliśmy miejsca na nasz nowy dom,bo tamten stary spłoną.
Już tyle dni minęło od tamtego wydarzenia,a ja nadal mam to przed oczami.
Miałam dom,rodzinę,przyjaciół,a nawet własną watahę.
-No ale cóż.-pomyślałam-czas się w końcu pozbierać.
I ruszyliśmy dalej leśną ścieżką.
Szliśmy przed siebie,a liście spadały nam na pyski.
-Głodna jestem-powiedziałam
-Poczekaj zaraz coś znajdę-to powiedziawszy,Soren(chłopak mój)pobiegł głębiej w las.
Po jakichś kilku minutach,przybiegł z powrotem z kawałkiem jelenia w pysku.
-Masz-rzucił
-Gdzie to znalazłeś?-mówiąc to pochłaniałam oczami zdobycz.
-Na łące za lasem-tam jest ich więcej.(w sęsie że jeleni)
-No to było tak od razu!
-Ale przecież mów...
-No chodż wreszcie!-pociągnęłam go za sobą.
Kiedy znależliśmy się na łące,zaraz wypatrzyłam ładną sztukę.
No i zaraz też znalazła się w moim pysku.
A za nią jeszcze jedna i kolejna.
Po krótkim wypoczynku ruszyliśmy dalej.
-O patrz jezioro
I wskoczyłam do chłodnej wody.
Soren przez chwilę się wahał,ale spowodowany prze ze mnie rozbryzg wody
zdecydowanie go do tego skłonił.
I pływaliśmy tak sobie,złapałam nawet rybę.
Kiedy wychodziliśmy z wody,był już wieczór.
-Przydało by się znależć jakąś jaskinię na noc.-powiedziałam
Pomaszerowaliśmy więc w stronę lasu niedaleko.
-Akurat nam się poszczęściło,bo znależliśmy dużą grotę porośniętą mchem.
-No,tu to mogę spać-orzekłam i weszłam do jaskini,a Soren za mną.
***
Obudziłam się wypoczęta i wyspana.Mojego chłopaka gdzieś wcieło.
Przeciągnęłam się i postanowiłam że go poszukam.
Właściwie to nawet nie musiałam się starać,bo zaraz przyszedł
Gdzie byłeś?-zapytałam
-Rozejrzeć się po okolicy
-Aha-odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
-Wiesz co.To świetne miejsce na nową watahę.O już wiem!
-Nazwę ją "Wataha Porannej Rosy" Bo pełno jej na trawniku.
To jak,idziemy coś zjeść?-zapytałam
-Ok-odpowiedział Soren i oboje poszliśmy na polowanie.