środa, 17 lipca 2013

od Wood'a-Jak znalazłem towarzysza cz.2

Tak się cieszyłem, że Vivien jest moją towarzyszką. Ona czuła podobnie. Razem często się bawiliśmy. Wszyscy, którzy mieli towarzysza mieli smoka. Vive cieszyła się z kontaktu z innymi smokami. Ale jednak coś stanęło nam na drodze...
-Vive! Łap!- krzyknąłem i rzuciłem kulę światła. Niezniszczalne łuski mojej towarzyszki pozwalały na kontak z moimi "pociskami". Poleciała za kulą i ją złapała. Ale jak ją nauczyłem, nie odrzuciła, tylko zgniotła i rzuciła na trawę. Potem podleciała do mnie i zniecierpliwiona czekała na następny rzut. Gdy posłałem kulę, ta poleciała bardzo daleko, ale Vivien, koniecznie chciała ją złapać i poleciała za nią. Gdy zniknęła mi z oczu na dłużej, zacząłem się martwić. Sander ryknął zaniepokojony. Rovena, Cynder i Ceres mu zawtórowali. Coś było nie tak. W oddali rozległ się ryk mojej Vive. Przestraszony spojrzałem błagalnie na właścicieli smoków. Wskoczyli na swoje smoki, a Soren powiedział:
-Mój Sander, twoim Sanderem. 
Popatrzyłem na niego z wdzięcznością. Smoki wzbiły się w powietrze. Leciały za rykiem Vivien. Gdy ją zobaczyłem, bardzo się przeraziłem. Leżała w więzach zmęczona i przerażona. Dookoła niej chodzili ludzie i ją mierzyli. Smoki bezgłośnie wylądowały. Sander, którego Vive była najlepszą przyjaciółką ruszył pierwszy. Za nim reszta. Po niezbyt długiej walce, Vivien była wolna, a myśliwi tam gdzie pieprz rośnie. Wróciliśmy wszyscy. Ja już na grzbiecie mojej ukochanej smoczycy, która wysunęła się na przód. Jakby zasysała pęd wiatru. W pewnym momencie wydała z siebie tak głośny ryk, że wszyscy podskoczyliśmy. To był szczęśliwy ryk. Inne smoki też ryknęły, ale i tak oswobodzona Vive zagłuszała je wszystkie.
Koniec:3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz