Zaczęła doskwierać mi samotność. Patrzę jak niektóre inne wilki bawią
się ze swoimi towarzyszami, aż mi smutno. Spacerowałem po lesie
rozmyślając o tym. Usłyszałem zdeterminowany ryk. Pobiegłem za nim.
spojrzałem to był... smok! A dokładniej smoczyca.
-Ci łowcy smoków!-warczała. Znów wydała z siebie ryk mrożący krew w żyłach. Wyglądała tak:
-Co ci się stało!?-tak się wzruszyłem losem smoka, że zapomniałem o ostrożności.
-Może po kolei. Nazywam się Vivien. Mam nadzieję, że wiesz, iż wśród
ludzi ostatnio bardzo modne jest polowanie na smoki. Teraz, jeśli
pomożesz mi uciec zostanę twoją wierną towarzyszką na zawsze. Ty kim
jesteś?
-Nazywam się Wood, należe do watahy porannej rosy. Chętnie ci pomogę.
Podszedłem do smoczycy. Przeciąłem magiczne więzy. Smoczyca natychmiast
się radośnie wyrwała i podleciała w górę. Zatoczyła kilka kół i
wylądowała przy mnie. Pochyliła przede mną głowę z szacunkiem.
-Dziękuję Wood'zie. Zgodnie z obietnicą...
Nie dokończyła, bo usłyszała głosy ludzi. Natychmiast żuciła mnie na
swój grzbiet i wzbiła się w powietrze. Pęd rozwiewał mi włosy. Gdy
Vivien zobaczyła wilki w dole natychmiast się domyśliła i zapikowała w
dół. Wylądowała tuż prtzy Nescie.
-Wood! Co to jest!?-krzyknęła
-To jest Vivien. Czy może być moją towarzyszką?
-No... Jeśli ona chce...
-Oczywiście, że chcę! Wood uratował mi życie!-ryknęła dziko.
-No to... Może być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz