wtorek, 27 sierpnia 2013

Od Swiftkill do Nesty

Od kilku dni wędrowałam po bagnach. Były to bardzo dziwne tereny, pełne nieznanych mi dotąd stworzeń. Dokuczał mi głód, lecz nie mogłam odnaleźć niczego, co przypominałoby normalne jedzenie. Nagle pod jednym z drzew dostrzegłam małego, białego króliczka, z czego ogromnie się ucieszyłam. Rzuciłam się na zwierzątko i chwyciłam je za kark. Zaczęło robić się bardzo ciężkie, nie mogłam go utrzymać. Królik opadł na ziemię, zaczął rosnąć i rosnąć. Po chwili zamienił się w olbrzymiego, 3 - metrowego potwora, z rogami i bardzo długimi pazurami, którymi ciął na oślep. Zdołałam uniknąć ataków. Skoczyłam do gardła bestii, lecz było jak z żelaza. Pozostała mi jedynie ucieczka, co niezbyt mi się podobało. Biegłam do przodu, co chwila hacząc o jakieś ciernie, gałęzie, przeprawiałam się przez gęste, brudne bajora, wciąż czując na grzbiecie ciepły oddech potwora. Kiedy wybiegłam na środek jakiejś polany, królik zawrócił i znów przemienił się w maleńkie, puchate zwierzątko. Odetchnęłam z ulgą - byłam podrapana, brudna i nie wiedziałam, gdzie jestem, ale żyłam. Od tyłu usłyszałam czyjeś kroki, gwałtownie się odwróciłam.
- Jejku, co Ci się stało? - spytała biała wadera, uważnie mi się przyglądając
- Cóż, to długa historia, zacznę od początku. Mam na imię Swiftkill... - opowiedziałam o wszystkim, co przydarzyło mi się do tej pory - ...No i nagle zaatakował mnie olbrzymi królik, a wtedy...
- Królik? - wilczyca parsknęła śmiechem - Mały, puchaty, króliczek? 
- Nieee, to nie było tak, bo widzisz... - chciałam kontynuować, jednak moja nowa znajoma zaczęła tarzać się po trawie ze śmiechu. Usiadłam i poczekałam, aż jej przeszło, co chwilkę trwało.
- Wybacz, rozbawiłaś mnie. Mam na imię Nesta, jestem alfą Watahy Porannej Rosy. Może chciałabyś dołączyć?
- Oczywiście! - ucieszyłam się - Więc... Może ktoś byłby tak miły i oprowadził mnie po pozostałych terenach, bo bagno już znam aż za dobrze... - spojrzałam spode łba na mroczny zakątek, lecz po chwili się uśmiechnęłam


< Nesta, dokończysz? >




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz