Obudziłam się rano. Przez chwilę byłam zdezorientowana, nie wiedziałam gdzie jestem. Nagle sobie przypomniałam. Raźnym krokiem wyszłam z mojej norki. O tak, wypoczętym jest podróżować o wiele łatwiej. W dalszym ciągu biegłam przez las. Po chwili upolowałam zająca. Zjadałam skromny posiłek po czym znów zaczęłam wędrówkę. Przyśpieszyłam do biegu. Wiatr wesoło rozwiewał moją grzywkę. Nagle moje łapy straciły podparcie i zleciałam do jakiejś dziury...
*** Przez chwilę byłam tak oszołomiona upadkiem i bólem, że nie otwierałam oczu. Dopiero po paru minutach zamrugałam zdziwiona powiekami. Znajdowałam się w jaskini, a raczej w systemie jaskiń. Wnętrze oświetlały kolorowe klejnoty. Popatrzyłam się w górę. Pięć metrów nade mną widniał duży otwór. Spróbowałam wdrapać się po pochyłej ścianie. Nic z tego. Drapałam i robiłam wszystko co w mojej mocy, ale nic z tego. W końcu wykończona zasnęłam z łzami na policzkach... Cdn. | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz