środa, 22 maja 2013

Od Tajfuna do Sayony

Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem uśmiechniętą twarz Sayony.
-Dzień dobry.-przywitałem się.
-Witaj.-odparła.
-Długo już tak siedzisz?-zapytałem
-nie, tylko chwilę.-odpowiedziała.
-To dobrze. Może pójdziemy coś zjeść?-zaproponowałem.
-Z chęcią.-odparła.
Zeszliśmy z góry śmiejąc się i skierowaliśmy się do lasu. Tam na chwilę spoważnieliśmy i zaczęliśmy tropić. Co chwilę udawałem że przez przypadek wpadam na Sayone, a ona uprzejmie odpowiadała że nic nie szkodzi. Wreszcie udało nam się wytropić kilka jeleni.
-To jak? Polujemy?-Zapytała Sayona.
-Też pytanie.-powiedziałem uśmiechając się.
Jeszcze raz spojrzeliśmy sobie w oczy i ruszyliśmy pędem w stronę jeleni.

Sayona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz