piątek, 24 maja 2013

Od Sayony do Tajfuna

Nagle potknęłam się o korzeń. Tajfun złapał mnie zanim zdążyłam upaść. Uśmiechnęłam się.
-Dzięki Tajfun. - on także się uśmiechnął.
-Nic takiego. 
-To co? Robimy wyścigi do tego dużego drzewa? - zapytałam wskazując duże drzewo.
-Dobra! - powiedział i od razu zaczął biec. Zaczęłam się śmiać i pobiegłam za nim.
Tajfun?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz