Za parę minut zaczynało się spotkanie, a Tajfuna nadal nie było. Wszyscy już byli. W tym momenicie zza krzaków wybiegł Tajfun. Lekko dysząc usiadł obo mnie.
-Cześć - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział tym samym i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle Nesta weszła na duży głaz i odchrząknęła. Popatrzyliśmy się w jej stronę, a ja czułam, że jestem cała czerwona.
-Drogie wilki. Z radością informuję, że do naszej watahy dotarł nowy członek - Tajfun. Mam nadzieję, że będzie ci tu dobrze. No, a teraz lecimy na polowanie, bo nie ma kolacji bez zwierzyny. - powiedziała krótko. Uśmiechnęłam się do Tajfuna.
-Pójdziemy razem? - zapytałam.
Tajfun?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz