środa, 22 maja 2013

Od Sayony do Tajfuna

Ruszyliśmy w stronę jeleni. Wiatr rozwiewał mi grzywkę tak, że omal bym przywaliła w drzewo. Wybiegliśmy na polane. Spłoszone stado jeleni rzuciło się do ucieczki. Szybko upolowaliśmy trzy dorosłe i jednego młodego. Zaczęliśmy jeść. Popatrzyłam się na Tajfuna. Moje oczy wesoło popatrzyły na niego. Też się popatrzył. Czułam, że się rumienię. 
Tajfun? Sorki, że tak krótko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz