sobota, 25 maja 2013

Od Tajfuna do Sayony

Co chwilę oglądałem się za siebie żeby zobaczyć gdzie jest Sayona. Mocno się zdziwiłem kiedy przed samym drzewem wyprzedziła mnie. Kiedy tam dotarłem stała beztrosko oparta o pień drzewa.
-Musisz popracować nad swoją kondycja.- powiedziała radośnie.
Uśmiechnąłem się i zauważyłem że coś błyska w trawie. Na chwilę spoważniałem i podszedłem do tego miejsca. A tam ujrzałem najpiękniejszy wisiorek:

Podniosłem go i wróciłem do Sayony.
-Co tam masz?-zapytała.
-Coś dla ciebie.-odparłem i zawiesiłem jej naszyjnik na szyji.
-Kocham Cię.-szepnąłem po czym pocałowałem ją.

Sayona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz