czwartek, 16 maja 2013

Od Tajfuna do Sayony

Siedzieliśmy w milczeniu, zajadając kolacje. Sayona co chwile spoglądał na mnie, a ja niby niechcący na nią. Wreszcie postanowiłem wstać.
-Robi się trochę późno.-powiedziałem.
-Też zauważyłam.-odparła Sayona.
-No chyba pora się pożegnać.-rzuciłem.
-Nie żartuj. Przecież nie jesteś już dzieckiem.-prychnęła.
-W sumie racja. To co chcesz robić?-zapytałem.
Sayona zastanowiła sie przez chwilę.
-Może pójdziemy na spacer?-powiedziałem za nim ona otworzyła usta.

Sayona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz