wtorek, 25 czerwca 2013

Lyss do Carmen

Postanowiłam pokazać moim dzieciom watahę. Bardzo cieszyły się na swój pierwszy spacer, dlatego nie mogłam ich uspokoić.
-No dobra, dosyć tego jeśli chcecie iść ma być natychmiast spokój.-powiedziałam i zdjęłam Damon’a z Delii.
Westchnęłam i wyszłam z groty.
-Dobrze maluchy, teraz idziemy nad wodopój, ale macie być grzeczne.-oznajmiłam.
Dzieciaki pokiwały głowami i ruszyły za mną. Cały czas słyszałam za sobą jak sobie dokuczają, jednak gdy się odwracałam wszystko było w jak największym porządku. Nareszcie dotarliśmy do wodopoju. Niestety, albo nawet i dobrze, nikogo nie było.
-Więc tutaj będziemy często przychodzić żeby spotykać się z innymi lub żeby się napoić. Niestety teraz nikogo nie ma więc raczej też nikogo nie poznacie.-powiedziałam.
-A to kto?-zapytał Damon.
Popatrzyłam w miejsce gdzie pokazywał. Stała tam malutka wilczyca. 
-Zostańcie tutaj.-rozkazałam i podeszłam do niej.
Malutka wyglądała trochę na przerażoną.
-Witaj kochanie, jak Ci na imię?-zapytałam.
-Carmen
-Czy coś cię niepokoi?


Carmen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz