Pobiegłam na chwilę do groty, aby zabrać potrzebne rzeczy. Nie wiedziałam co mnie czeka, dlatego wzięłam do małego tobołka bułak z wodą i kilka kawałków mięsa. Znalazłam też jakiś sztylet, więc go też zabrałam. Byłam gotowa żeby ruszać. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na grotę i wybiegłam. Mijałam po drodze wilki, które patrzyły na mnie jak na wariatkę. Wzruszyłam tylko nieznacznie ramionami i biegłam dalej. Kiedy wbiegłam w las, troszkę zwolniłam, ale tylko dlatego że spotkałam mojego dawnego przyjaciela, który chciał pochwalić się zaręczynami i zaprosić mnie na wesele. Mój przyjaciel to jeden z magicznych zająców zamieszkujących las. Na imię ma Piko i jest kimś w rodzaju przywódcy. Piko szedł ze mną kawałek, po czym skręcił w dróżkę prowadzącą do wioski tych magicznych stworzeń. Oczywiście zapewniłam go że na weselu się pojawię. Kiedy zniknął westchnęłam cicho z ulgą. Lubiłam go ogromnie, ale jak dla mnie to trochę za dużo gadał. Już podczas tej krótkiej rozmowy, zdążył mi opowiedzieć życiorys swojej narzeczonej i ich plany na przyszłość. Spokojnie teraz mogłam przyspieszyć. Dobrze że znałam las jak własną kieszeń, dzięki temu doskonale umiałam znaleźć skróty które doprowadzą mnie do gniazda tych przebrzydłych kaczek. Swoją drogą są to bardzo interesujące stworzenia, ponieważ nikomu nie szkodzą chyba że ktoś chce je wykorzystać. Są jak tacy najęci bandyci. Najczęściej pracują z jastrzębiami albo niedźwiedziem. Jednak wątpię żeby któreś chciało mieć jajo gryfa.
Ciąg Dalszy Nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz