Moja rodzina zginęła 3 lata temu. Od tej pory błąkam się po świecie i wiodę życie samotnika. Założyłem nawet kiedyś własną watahę, ale jeden z czlonkow mnie obalił i wygnał. Nie próbowałem już wstępować do watah, bo się bałem kolejnego wyrzucenia za wrobienie mnie do czegoś. Położyłem się na jakiejś polanie. Nagle wyskoczyła na mnie najpiękniejsza samica jaką w życiu widziałem. Warczała, ale ja byłem silniejszy i ją przewaliłem.
- Puszczaj mnie! Słyszysz!? Puszczaj!- wyrywała się.
- Taka słaba samica nie powinna się samotnie błąkać po ziemi niczyjej.
- Ziemi niczyjej!? Co ty chrzanisz!? To są tereny watahy porannej rosy!
Wypuściłem ją, ale nie uciekała. Dodała łagodnie:
- Jeśli chcesz, możesz wstąpić. Jestem Ifus.
Postanowiłem wstąpić by tylko być z nią.
- Chętnie. Jestem Wood.-przedstawiłem się. Zaprowadziła mnie do alf. Chętnie się zgodzili. Dobrze mi tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz