
Podeszłam do niego jakby z szacunkiem i czcią. Wszelkie zmęczenie i niepewność opuściły mnie w jednej chwili. Byłam pewna, że to to, czego szukałam. Wzięłam skrzynkę w łapy, a wtedy sufit zaczął się walić, a ziemia trząść. Kamienie zaczęły spadać mi na głowę. Skupiłam się mocno. Pomyślałam, że chcę być w domu i użyłam mocy. Gdy otworzyłam po chwili oczy byłam na łące w naszej watasze, a w łapach kurczowo trzymałam kuferek. Byłam mocno poraniona. Pobiegłam do jaskini Nesty i Sorena. Gdy wpadłam Nesta akurat zmieniała opatrunek. Soren wyglądał wręcz przeraźliwie. Na odgłos moich kroków odwróciła się.
-Sayona! - zawołała i jakby wstąpiła w nią nowa nadzieja. Kiwnęłam głową i podeszłam do jej partnera. Otworzyłam kuferek a w nim zauważyłam dwa naczynia. Jedno zawierało krystalicznie czystą wodę:
A drugie niezwykle błyszczący piasek:
Zdziwiłam się, ale po chwili zrozumiałam. Wyjęłam naczynie z piaskiem i wlałam do niego wodę. Zamiast wymieszania się powstała z tego miękka, błyszcząca maź. Wiedziałam już co robić. Zaczęłam smarować nią Sorena. Nic się nie działo. Gdy zabieg dotarł ku końcowi stało się jednak coś niesamowitego...Jego wysypka znikła, a Soren obudził się.
-Co się dzieje? - zapytał. Nesta przytuliła mnie.
-Dzięki wielkie Sayona! - podeszła do Sorena i rzuciła mu się na szyję. Wycofałam się. Niech zostaną sami. Cieszyłam się, że uszczęśliwiłam Nestę i uratowałam Sorena. Wreszcie...^^
***KONIEC***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz